ASHA : Eric Sati (1866–1925)

ASHAhttps://www.remigiuszkurczab.pl/aspergeraut.php

Był z pewnością najdziwniejszą osobą, jaką kiedykolwiek znałem, ale także najbardziej odważną i niezmiennie dowcipną osobą. (Igor Strawiński)

Obecnie Eric Satie jest pamiętany głównie jako kompozytor muzyki celowo skromnej i nieistotnej, ale za życia był również dobrze znany ze swojej ekscentryczności i głupoty. We wcześniejszych kompozycjach był innowatorem w dziedzinie harmonii, większość jego muzyki zawiera w sobie wysoce oczyszczoną poezję, która jest czymś więcej niż tylko żartem. Chociaż zakres jego twórczości był poważnie ograniczony, być może celowo, wywarł istotny wpływ na tak różnorodnych kompozytorów, jak Claude Debussy, François Poulenc i Maurice Ravel. Fitzgerald (2003) stwierdził, że Satie cierpi na zespół Aspergera; inni muzycy, których charakterystyka zostanie przedstawiona później, to Węgier Béla Bartók  i Kanadyjczyk Glenn Gould, których również sugerowano jako możliwe osoby z zespołem Aspergera. Eric (lub Erik) Satie urodził się 17 maja 1866 roku w ruchliwym porcie morskim Honfleur w Normandii, u ujścia ujścia Sekwany. Jego ojciec Alfred Satie zarabiał na życie jako makler okrętowy; Był samoukiem, władał biegle siedmioma językami, komponował zarówno poezję, jak i muzykę kameralną. Jego matka Jane Leslie Anton urodziła się w Londynie w szkockiej rodzinie. Eric był jednym z trójki dzieci: jego siostra Louise-Olga-Jeanne urodziła się w 1868 roku, a brat Conrad rok później. Po wojnie francusko-pruskiej rodzina przeniosła się z Honfleur do Paryża, ale dwa lata później matka Erica zmarła, a jej synowie zostali odesłani z powrotem do dziadków ze strony ojca w Honfleur. Tam w wieku dziesięciu lat Eric otrzymał pierwszą edukację muzyczną pod okiem organisty kościoła parafialnego. W 1878 roku zmarła także ich babcia, utonęła w dziwnych okolicznościach, a Eryk dołączył do ojca w Paryżu. Chociaż jego formalna edukacja dobiegła już końca, ojciec zorganizował dla niego edukację nieformalną. Miał doskonałą pamięć, dużo czytał i był w dużej mierze samoukiem. W 1878 roku jego ojciec Alfred poślubił Eugènie Barnetsche, nauczycielkę gry na fortepianie i przeciętnego kompozytora, którego Eric serdecznie nie lubił. Przekonała męża, że jej pasierb powinien uczyć się w wysoce akademickim Konserwatorium Paryskim. Został przyjęty w 1879 r., ale trzy lata później zwolniony z powodu nieosiągnięcia wymaganego standardu. Raporty opisują go jako utalentowanego, ale wyjątkowo leniwego i często nieobecnego na zajęciach. Jego największy przyjaciel tamtych czasów, urodzony w Hiszpanii poeta Contamine de Latour, mówi nam, że powodem, dla którego kontynuował swoje żmudne studia, było zakwalifikowanie się do rocznego wolontariatu zamiast normalnej pięcioletniej służby wojskowej wymaganej od młodych Francuzów. W listopadzie 1886 roku Eric wstąpił do piechoty, lecz po kilku miesiącach został zwolniony ze względów zdrowotnych. Wąsko burżuazyjne wychowanie Satie sprawiło, że stał się nieśmiały, dyskretny, powściągliwy, elegancki i dobrze wychowany. W tym okresie życia przypominał niechlujnego dandysa, jeszcze nie bohemy. Zaczął pisać muzykę na fortepian, w tym trzy sarabandy, które zawdzięcza Emmanuelowi Chabrierowi, którego opera Le RoiMalgré Lui miała właśnie swoją premierę. W następnym roku wyprodukował Gymnopedie, a w 1890, w następstwie paryskiej wystawy w 1889 roku, swoje Gnossiennes o orientalnym zabarwieniu. Satie, żarłoczna czytelniczka, już wówczas zainteresowała się religią mistyczną, chorałem gregoriańskim, sztuką gotycką i życiem świętych. W towarzystwie de Latoura zaczął bywać w nocnym życiu Montmartre. Kabaret artystyczny Chat Noir był dla Satie objawieniem; pod wpływem koleżeństwa, eskapad i niekończących się rewolucyjnych debat artystycznych jego charakter zaczął ewoluować. Zafascynowany artystycznym stylem życia przeniósł się na Montmartre. W tym czasie Satie miała dwadzieścia kilka lat. Na początku lat 90. XIX wieku zainteresowanie religiami doprowadziło go do przyłączenia się do ruchu artystycznego związanego z różokrzyżowcami. Satie została ich oficjalnym kompozytorem; na przykład dla nich napisano jego znaczący utwór z 1891 roku, Le Fils des Etoiles . Dzięki temu po raz pierwszy spotkał człowieka, który przez około dwadzieścia pięć lat miał być jego największym przyjacielem, kompozytora Claude’a Debussy’ego. „W chwili, gdy go zobaczyłam” – napisała Satie, „poczułam do niego pociąg i zapragnęłam żyć u jego boku na zawsze.” Debussy odegrał dla niego rolę wujka, podczas gdy Satie w zamian odegrała swoją najbardziej charakterystyczną rolę, błazna . Wiedział, że jego technika muzyczna ma poważne ograniczenia, ale duma i determinacja w połączeniu z podwyższoną wrażliwością pozwoliły, aby jego naturalny humor przekształcił się w tarczę ochronną. Przy pierwszej znajomości Satie była sympatyczna, dobrze wychowana, uprzejma, ujmująca i bardzo taktowna.

Wysłuchiwał Cię, pozwalał mówić, nigdy nie powiedział niczego, co mogłoby Cię zdenerwować i biegle mówił na każdy temat. Dopiero gdy poznało się go bliżej, dał upust swoim entuzjazmom, zmianom nastroju, ponurym skłonnościom i sarkazmom, okazując się agresywnym i niespokojnym. (Orledge 1995)

Jego charakter był tak ukształtowany, że od czasu do czasu miał tzw. kłócić się z każdym ze swoich najlepszych przyjaciół, prawie zawsze bez najmniejszego powodu. O ile wiadomo, Satie miała tylko jeden romans, burzliwy z matką Maurice’a Utrillo, malarką i niegdysiejszą artystką cyrkową Suzanne Valadon. „Satie prowadziła smutne życie, raczej samotna” – powiedziała żona Dariusa Milhauda, Madeleine, która dobrze go znała. „Był osobą przemiłą, nieprzewidywalną, mającą swój urok. Jego sposób mówienia był bardzo spontaniczny – co było całkowitym przeciwieństwem jego pisarstwa. Nigdy nie spotkałem nikogo tak uprzejmego. Ale potrafił być bardzo brutalny. Wszystko, co robił, było logiczne, oparte na fakcie, że był bardzo wrażliwy i mogła go zranić najdrobniejsza rzecz.” Kiedy pakowała dla niego walizkę, wiedziała, że wpadnie w niewytłumaczalną wściekłość, jeśli sprawy nie zostaną ułożone dokładnie tak, jak sobie tego życzył. Być. W ciągu piętnastu lat od 1890 r. Satie zarabiał na życie jako pianista kabaretowy, co uważał za podłe zajęcie, oraz jako kompozytor pieśni estradowych i muzyki okazjonalnej. Pieniądze były odwiecznym problemem; kiedy już je miał, co nie zdarzało się często, był skłonny wydawać je ekstrawagancko. Któregoś razu kupił siedem identycznych szarych sztruksowych garniturów z pasującymi kapeluszami, które nosił przy każdej okazji. Dzięki temu zyskał miano „aksamitnego dżentelmena”. W połowie tego okresu zdecydował się odejść od Montmartre, które traciło swój wiejski charakter. W 1898 roku spakował swoje rzeczy do wózka ręcznego i przeprowadził się na dość obskurne południowe przedmieścia Arcueil-Cachan, gdzie wynajął mały pokój, do którego nikt inny nie miał wstępu. Satie spędziła wiele godzin w towarzystwie lokalnych jeżowców, ciesząc się ich pogawędkami i fascynując ich wymyślonymi przez siebie historiami. „Przyciągały go małe dzieci… młodość i czystość” – powiedziała Madeleine Milhaud. Dzielił ich radości i nadzieje. Nadrabiali braki w swoim charakterze. Brali go za maskotkę i myśleli, że przynosi im szczęście”. Satie codziennie spacerowała sześć mil przez Paryż do kabaretu na Montmartre; z wybiciem drugiej w nocy ruszył z powrotem, zatrzymując się po drodze na kilka drinków, często spacerując nocą. Jedyną jego znaczącą kompozycją z tych lat jest zbiór Trois morceaux en forme de poire, powstały w latach 1890–1903 i składający się w większości z aranżacji melodii kabaretowych. W 1905 roku zdecydował, że należy zaradzić niedostatecznej edukacji muzycznej swojej młodości, zapisując się do nowo utworzonej Schola Cantorum. Przez trzy lata uczył się kontrapunktu, fugi i orkiestracji pod okiem dostojnego patrycjusza Vincenta d’Indy’ego i jego asystenta Alberta Roussela. Zdobył dyplom za swoją pracę, ale trudno mu było połączyć swoje nowe umiejętności kontrapunktowe z osobistym stylem. W 1906 roku zastąpił swój aksamitny wygląd dżentelmena wyglądem mieszczańskiego funkcjonariusza: melonik, kołnierzyk ze skrzydełkami, czarny garnitur i parasol. To pozostało jego normalnym strojem do końca życia. Piękna młoda artystka Valentine Hugo, żona wnuka Victora Hugo, dobrze znała Satie w późniejszych latach:

Był bardzo wrażliwy. Jeśli było coś, co uznał za zniewagę, brak uczuć lub nieuczciwą plotkę, protestował w najsilniejszym i najbardziej brutalnym języku. Kiedy był zły, albo zamykał się, wyglądając na urażonego, albo wpadał w brutalny sarkazm. Można powiedzieć, że miał poważny i poważny wyraz prowincjonalnego nauczyciela; poważny, bo pince-nez miał mocno zaciśnięty na nosie i melonik pochylony lekko do przodu; ciężki, bo jego ruchy były raczej powolne. Stawiał małe kroki, ze zwiniętym parasolem na ramieniu. Nie gestykulował, chyba że był wesoły lub zły. W jego głosie nie było nic niezwykłego. Dźwięk był dobry, raczej łagodny i powolny w poważnych rozmowach. Kiedy opowiadał dowcipy, poziom był niższy. Bardziej teatralnie i śpiewająco; a kiedy nie był szczęśliwy, był wysoki i zgryźliwy.

Na początku 1911 roku losy Satie zaczęły się poprawiać. Najpierw Ravel grał swoje wczesne sarabandy na koncercie Société Musicale Indépendante, a następnie Debussy, który zaaranżował jego Gymnopedie przeprowadziła wykonanie tego utworu, które zostało przyjęte entuzjastycznie. Potem nastąpiły inne wykonania utworów Satiego, w tym jego niedawna kompozycja Quatre préludes flasques. Ta uwaga sprawiła, że wydawcy nagle zaczęli domagać się jego muzyki. Wydano i wydrukowano kilka jego starych kompozycji, a on szybko odpowiedział całą serią humorystycznych utworów na fortepian o ekscentrycznych tytułach i dziwacznych komentarzach. Jak twierdzi jego biograf A.N. Gillmor (1988) wyjaśnia:

Odmowa zaangażowania, co w praktyce było wadą, okazała się jedną z największych zalet artysty. Potrafił stać z boku i chłodno oceniać. Ominął go zaakceptowany entuzjazm. Reakcje uświęcone bezmyślnym zwyczajem były mu obce. Jego spojrzenie było chłodne i świeże. Spojrzał na muzykę na nowo i podłożył pod nią bombę. Niestosowne dekoracje słowne, jakie nadawał swoim szyderczym utworom fortepianowym, muzyczne techniki parodii i satyry stanowiły zdrową przeciwwagę dla romantycznego nadmiaru. Podkreśliwszy w ten sposób absurdy przestarzałego stylu, który nie nadaje się już do użytecznego wykorzystania, opracował idiom, który miał go zastąpić.

Sława Satie po wojnie była w dużej mierze zasługą młodego Jeana Cocteau, który wziął udział w przedstawieniu Satie przedstawiającym Trois morceaux w 1915 roku. Cocteau wykorzystywał swoje danie główne w elitarnych i zamożnych kręgach, aby zdobywać zamówienia dla Satie. Namawiał wirtuozów do wykonania jego dzieła , pisał i wykładał o Satie, a także przygotowywał notatki wprowadzające i przemówienia podczas występów koncertowych. Co najważniejsze, współpracował z Satie przy paradzie baletowej Diagilew – Massine – Picasso. Otwarcie Parady w maju 1917 roku raz na zawsze ugruntowało sławę Satie. Krytycy nie mieli sobie równych, a Satie popełniła błąd, wysyłając obraźliwą pocztówkę do osoby, która napisała szczególnie wrogą recenzję. Został pozwany za zniesławienie i po procesie, który był równoznaczny z atakiem tradycjonalistów na sztukę współczesną, skazano go na osiem dni więzienia i wysoką grzywnę. W wyniku apelacji wyrok został zawieszony, a księżna de Polignac zapłaciła grzywnę, co zrujnowałoby Satie. Wyszedł z tej próby jako coś w rodzaju bohatera awangardy: wokół niego utworzyła się grupa młodych kompozytorów, początkowo nazywana Les Nouveaux Jeunes, później Les Six. W międzyczasie, na początku 1917 roku, a może nawet wcześniej, Satie rozpoczął pracę nad kantatą Socrate, często uważaną za jego arcydzieło. Przygotował tekst, drastycznie przycinając raczej kiepskie tłumaczenie Fedona Platona. Od początku miał zamiar napisać dzieło, które „powinno być białe i czyste jak starożytność”. W rezultacie powstało dzieło, w którym jego ograniczona technika uzyskała idealną ostrość i równowagę. Publiczne wykonanie utworu nastąpiło dopiero w 1920 r., ale po prywatnym przesłuchaniu w połowie 1919 r. Igor Strawiński miał zauważyć: „Muzyka francuska to Bizet, Chabrier i Satie”. Satie cieszyła się teraz sławą i sukcesem oraz życiem towarzyskim, jakie ze sobą niosły. Zaczął poruszać się w społeczeństwie wyższym i lubił szokować jego członków swoimi bolszewickimi poglądami. W 1920 roku odbyły się dwa festiwale jego muzyki i w tym ostatnim okresie twórczym jego twórczość była znacznie bardziej zróżnicowana niż wcześniej. Wraz z Milhaudem stworzył musique d’ammeublement (muzykę w tle), graną w przerwach w koncercie. Pisał także pieśni, muzykę na fortepian i partytury baletowe, których kulminacją były w 1924 roku obrazy Mercure (Massin i Picasso) i Relâche (zaprojektowane przez Picabię z sfilmowanym wstępem René Claira). Obaj zdobyli rozgłos. W 1923 roku za sprawą Milhauda utworzyła się wokół niego kolejna grupa młodych kompozytorów. Przyjęli tytuł l’Ecole d’Arcueil. Jednak stan zdrowia Satie zaczął się pogarszać z powodu marskości wątroby; przez wiele lat był alkoholikiem. Stracił niegdyś niesamowity apetyt. Stawał się coraz bardziej nietowarzyski i ilekroć przyjeżdżał do Paryża z wizytą, godzinami przesiadywał w milczeniu przed kominkiem w kapeluszu i płaszczu, z nieuniknionym parasolem. Przyjaciele zakwaterowali go w hotelach, aby oszczędzić mu podróży do Arcueil i z powrotem. Ostatecznie musiał przenieść się do szpitala i 1 lipca 1925 roku zmarł na stwardnienie wątroby. Kiedy jego brat Conrad udał się z Milhaudem do Arcueil i wreszcie wszedł do pokoju, który przez prawie trzydzieści lat był domem kompozytora, byli zdumieni panującą tam nędzą. Znaleźli łóżko, krzesło i stół, w połowie pustą szafkę ze stosami aksamitnych garniturów, stary, nieużywany fortepian, którego pedały napędzane były strunami, ale niewiele więcej poza jego rękopiśmiennymi notatnikami z lat 90. XIX wieku i dużą ilością dokumenty. Większość z nich spłonęła w pożarze, ale dzięki Milhaudowi udało się uratować muzykę. Poniższy opis musi pochodzić ze stosunkowo późnego okresu życia Satie:

Krótka, siwiejąca bródka, dość grube wargi wykrzywione w szyderczym uśmiechu, czasem okrutnym; zmysłowy, zachłanny nos. Wyraz jego oczu, ukrytych za pince-nez, mógł się zmienić w jednej chwili od łagodnego, przez dokuczliwy, do wściekłego…jego twarz, zwieńczona dziwnie spiczastą czaszką, była dość piękna, enigmatyczna i ciągle się zmieniała…jego strój był konwencjonalny: często nosił ciemnoszarą marynarkę i czarny płaszcz z wywiniętym kołnierzem w górę. Z parasolem i melonikiem przypominał cichego nauczyciela. Choć należał do bohemy, wyglądał bardzo dostojnie, niemal ceremonialnie. Miękki, głęboki głos, niespiesznie znajomy i przyjazny, przekształcił jego słowa w tajemnicze zwierzenia. Dręczyły go niespodziewane wybuchy śmiechu, które tłumił ręką. Szedł powoli, małymi krokami, trzymając mocno parasol pod pachą. Idąc, zatrzymywał się, lekko uginał jedno kolano, poprawiał pince-nez i kładł pięść na biodrze. Następnie ponownie wystartował, małymi, świadomymi krokami. Żaden z jego przyjaciół nie mógł dotrzymać mu kroku podczas długich nocnych spacerów. Nienawidził słońca… jego dziwny charakter, napady melancholii wypędziły go z domu podczas najstraszniejszej pogody… jego rozmowa była niezwykle zabawna. Bardzo rozmowny, kątem oka obserwował osobę, z którą rozmawiał, oceniając efekt jego żartów. W towarzystwie kilku bliskich przyjaciół byłby naprawdę zachwycający. Paląc niezliczone cygara, wypowiadał się obszernie na każdy temat z niezwykłą przejrzystością. (Orledge 1995)

Siostra Satie, Olga, powiedziała: „Mój brat zawsze był trudny do zrozumienia: nie wydaje się, żeby kiedykolwiek był zupełnie normalny”. Jeden z jego przyjaciół zauważył: „Wątpię, czy komukolwiek powierzono łaskę szczerego wybuchu z jego strony, czy przestał być dowcipny, precyzyjny, żartowniś. Wątpię, czy ktoś znalazł ciepło w towarzystwie Satie. Jak większość ludzi przyzwyczajonych do cierpienia w milczeniu, on łatwo się denerwował i używał żartów jako kamuflażu dla swojej zwiększonej wrażliwości. Trzymał się uparcie swoich poglądów. Satie czasami zachowywała się w sposób przesadny. Mówił powoli, cicho, z pewnym skupieniem, mówił bardzo cicho, prawie nie otwierając ust, ale każde słowo wypowiadał w sposób niepowtarzalny i precyzyjny. Nigdy się nie mył, lecz zamiast tego oczyszczał się pumeksem. Jego charakter pisma był absolutnie doskonały, ale napisanie krótkiego tekstu pneumatycznego mogło zająć mu dwadzieścia minut. Fitzgerald (2005) zauważa, że Satie jest dobrym przykładem tego, jak „oderwanie się” od osoby z zespołem Aspergera może przynieść nowe i interesujące owoce. Kiedy przyglądamy się historii rodziny, aby zobaczyć, skąd mogło się wziąć to zaburzenie, naszą uwagę przykuwa brat jego ojca, Adrien, czarna owca rodziny. Wujek, znany jako Ptak Morski, był właścicielem wspaniale udekorowanego powozu, do którego nikt nie odważył się wejść, na wypadek gdyby go uszkodzili. Miał też wspaniałą łódź zbudowany, który w rzadkich przypadkach był wypływany w morze na krótką wycieczkę przed powrotem na kolejny długi pobyt w porcie. W dzieciństwie Eric widywał często tego ekscentrycznego wujka i czuł do niego dziwnie pociągający charakter.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *