Podsumujmy: czas przestać grać w pociągi

https://www.remigiuszkurczab.pl/aspergeraut.php

Już wiesz, jak wiele z naszych codziennych rozmów jest nieprecyzyjnych i, dla dziecka z autyzmem, nielogicznych. Nauczysz się jeszcze szybciej, gdy po raz pierwszy powiesz mu „poczekaj na mnie chwilkę”, a nie ma go, gdy wrócisz za pięć. I chociaż jesteśmy przy temacie niechlujnej rozmowy, oczekiwanie, że dziecko z autyzmem będzie podążać za nastoletnią rozmową, jest śmieszne. „Rozmawialiśmy i takie tam, a ja, tak, TAK NIE chodzę tam. A on po prostu poszedł, okej cokolwiek, a ja jestem OK. Jakby mnie to nie obchodziło, a potem on mówi, tak, ugryź mnie. Rodzice i nauczyciele! To więcej niż w porządku, aby od rodzeństwa i kolegów z klasy mówić zrozumiałym językiem angielskim wśród osób z autyzmem. W tłumaczeniu powyższy fragment brzmiałby tak: „Nie chciałem już rozmawiać z Jake’em. Oboje mówiliśmy niemiłe rzeczy. Pamiętasz scenę z tego lekceważącego starego filmu „Samolot”? „Przepraszam, stewardeso, mówię jive”. Jeśli różne dialekty, akcenty i kadencje twojego własnego języka ojczystego mogą być dla ciebie mylące, pomyśl, jaką wieżą Babel są dla dziecka z autyzmem. Mieć dziecko, które zmagało się z językiem, było dla mnie największą ironią. Mój dyplom ukończenia college’u brzmi: Bachelor of Science, Speech Communication. Na górnej półce naszego garażu znajduje się skrzynia z delikatnie rdzewiejącymi trofeami szkolnymi. Tak, jestem certyfikowaną wiatrówką. Pochodzę z rodziny zagorzałych komików i mistrzów słownictwa, którzy zawsze wymyślają niejasne gry słowne. Przeszedłem główną krzywą uczenia się, aby po pierwsze zdać sobie sprawę, że moje dziecko nie było zdolne ani zainteresowane tego rodzaju potyczkami słownymi, a po drugie, zaakceptować, że jeśli chcę komunikować się z nim w sposób znaczący (i och, jak to zrobiłem), ja musiałbym przerobić własny sposób prezentacji. Musiałem pomyśleć, zanim się odezwę. Musiałam ostrożnie dobierać słowa, ton głosu, tonację. Jeśli tego nie zrobię, wyłączy mnie bez złośliwości, bez irytacji i bez najmniejszego potwierdzenia, że ​​nawet jestem w pokoju. A myślałeś, że to się nie stało aż do lat nastoletnich. Wprowadzenie do praktyki komunikowania się z dzieckiem na jego niestandardowej długości fali jest doskonałym przygotowaniem do tych nastoletnich lat, kiedy dziecko będzie traktować cię z typowymi zachowaniami nastolatków obok tych, które mają wpływ na autyzm. Od teraz słuchaj wszystkiego, co dziecko chce ci powiedzieć, w tym tego, co nie jest werbalne. Patrz na niego, kiedy mówi lub w inny sposób próbuje się z tobą porozumieć, i za każdym razem mu odpowiadaj. (Brak odpowiedzi od niego mówi: wiadomość nie do dostarczenia. Spróbuj w inny sposób.) Ustanowienie tej wzajemnej wymiany (on cię słyszy, ty słyszysz jego) daje mu pewność co do wartości jego wiadomości, cokolwiek to może być i jakkolwiek by nie było. być dostarczonym. Ta pewność siebie stanie się motywacją, która przeniesie go poza konkretne odpowiedzi na spontaniczne ofiary, do inicjowania przemyślanej i wypełnionej przemyśleniami rozmowy, za czym tęsknią rodzice i nauczyciele dzieci z problemami językowymi. Podczas gdy pracujesz nad sformułowaniem swojej komunikacji w bardziej konkretny sposób, Twoje dziecko udzieli Ci łagodnych, pozbawionych osądów wskazówek, aby utrzymać Cię na właściwej drodze. Połechtało naszą rodzinę na kawałki, kiedy Bryce zdołał poradzić sobie z odbieraniem telefonu. Moja mama, pracownik służby zdrowia, dobrze rozumiejąca wyzwania swoich wnuków, potykała się jednak prawie za każdym razem, gdy dzwoniła. „Cześć Brian”, mówiła. “Co ty robisz?” Na co odpowiadał: „Cóż, babciu, rozmawiam z tobą przez telefon”. Wszyscy nauczyliśmy się zadawać bardziej konkretne pytania, takie, które prowadzą do rozmowy. Co robiłeś dzisiaj na zajęciach z nauk ścisłych? Co chciałbyś robić w sobotę? Jaką książkę czytasz w tym tygodniu?

Moja najsłynniejsza idiomowa opowieść została rozwikłana, gdy Brian miał siedem lat. Nazywam to Straszna Zmęczona Bitwa pod Hangnail. Poznasz to jako jeden z tych okropnych incydentów, które przeradzają się z niczego w wojnę, zanim zdążysz zorientować się, co się dzieje. Przyszedł do mnie z maleńkim wisiorkiem na palcu wskazującym. Nie ma sprawy, powiedziałem, po prostu odetnę to obcinaczem do paznokci. „Nieeeeeeeeeee!” – wrzasnął z siłą wichru. “Będzie boleć.” To dziecko spędziło całe swoje życie nieczułe na ból i zimno. Z powodów, których nie mogłem sobie wyobrazić, ten wisior wyrósł jako antagonista proporcji Goliata. Po pierwsze, zwykłe obalania. To nie zaszkodzi. Obiecuję. Będę szybki. Patrzeć w drugą stronę. Nie? Dobra, możesz to zrobić sam. Brak maszynek do strzyżenia? Po prostu to odgryź. Nie. Najpierw znieczulimy go lodem. Nie. Zmiękczymy to ciepłą kąpielą. Nie. Pojawiły się plany B, C, D, E, F i G, jak przerażające wariacje Kot w Kapeluszu. Wszystkie zostały odrzucone. Rozdrażnienie po obu stronach gwałtownie się nasiliło. Wieczór mijał. Czy to ja prawie krzyczałem? Poczułem, że go gubię, jestem wciągany, holowany, niezdolny do powstrzymania upadku. Teraz dwie osoby były nieszczęśliwe zamiast jednej. – Spójrz – powiedziałem. „Oto wybory: odcinam to. Odrywasz to. Albo z tym żyjesz. „Nieeeeeeeeeee!” Wyobraź sobie szkarłatną twarz, płynące łzy i włosy zlepione od potu. Nadeszła pora snu, a wraz z nią mama zdecydowana oszczędzić dwóm osobom bezsennej nocy. Kiedy pochyliłem się, żeby go otulić, ukradkiem chowając obcinacz do paznokci, złapałem go za palec i zwisający gwóźdź był historią. Na jego twarzy pojawił się niezapomniany wyraz czystego zaskoczenia.

– Tam – powiedziałem. “Czy to bolało?”

“Nie.”

Następnego ranka wziąłem go na kolana i powiedziałem mu dwie rzeczy. Najpierw musiał mi zaufać. Jeśli powiedziałem mu, że coś nie będzie bolało, miałem to na myśli. Zawsze byłabym z nim szczera, gdyby coś miało boleć, jak strzał. Szanowałem jego upodobanie do prawdy, jakkolwiek nieprzyjemnej. Potem powiedziałem mu, że podziwiam jego upór, co oznacza, że ​​trzymał się tego, w co wierzy, nie cofał się, opierał naciskom. To wymagało siły i odwagi. – Trzymałeś się broni – powiedziałem – i to może być dobra rzecz. Słowa nie wyczyściły moich ust, zanim wiedziałam, że się pomyliłam. „Nie chcę trzymać się broni!” zawołał zaniepokojony. A potem: „Czy na pewno nie miałeś na myśli… gumy?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *